2015-03-13

Chłopcy mają penisy, a dziewczynki ... nic

Pierwsze rozmowy z dzieckiem na temat seksualności to przede wszystkim te, które dotyczą różnic anatomicznych, budowy ciała i jego higieny. Na rozmowę o tym skąd się biorą dzieci czy o zasadach bezpiecznego kontaktu z osobami obcymi przyjdzie jeszcze pora.

Osoby, które opiekują się dzieckiem uczą je różnych części ciała. Tu jest oko, pupa, ucho, tam stopa. Jednak większość z nas szerokim łukiem omija obszar między nogami, szczególnie w przypadku dziewczynek. Obrazkowe książeczki dla maluszków przedstawiają praktycznie wszystkie części ciała z wyjątkiem genitaliów.

Czy traktowanie intymnych części anatomicznych u dziewczynek i u chłopców jest jednakowe? Otóż nie, większość z nas zdaję sobie sprawę, że o wiele trudniej mówić nam o kobiecych częściach ciała. Często też nie znamy ich prawidłowych nazw, a jeśli już to nie wiemy dokładnie, które części ciała opisują. Mylimy srom z waginą, pochwę z wulwą. Eve Ensler w „Monologach waginy” próbuje oswoić kobiety z nazewnictwem i odczarować słowo cipka, uczy jak zaakceptować własne ciało, przełamać wstyd i cieszyć się swoją seksualnością.

O siusiakach wiedzą przedszkolacy obojga płci, ale gorzej jeśli zapytać co dziewczynki mają między nogami. Intymne części ciała to praktycznie jedyne, w przypadku których używamy innych określeń niż prawidłowe. Fakt, że dorośli nie potrafią w sposób swobodny używać prawidłowej terminologii płciowej wynika po części z represjonowania kobiecej seksualności w wielu kulturach od niepamiętnych czasów. Jednak coraz większa świadomość dziewcząt i kobiet na temat własnej seksualności sprawia, że określenia takie jak łechtaczka, srom, wagina, cipka nie kojarzą im się jako wulgarne i nie wywołują wstydu.

Zanim podejmiemy rozmowę z dzieckiem, proponuję wykonanie ćwiczenia przed lustrem. Wypowiadajmy na głos po kilka razy słowa, które sprawiają nam trudność, aż poczujemy, że stają się one dla nas zwyczajne i nie sprawiają zażenowania. Jeśli sami rodzice nie będą używać prawidłowych słów na określanie genitaliów dziewczynek nie przerwiemy błędnego koła, które sprawia, że seksualność kobieca jest postrzegana w gorszej kategorii.

Niedawno na naszym rynku pojawiły się dwie książeczki z serii o Zuzie, które opisują perypetie uczuciowe pary 7-latków. Seria ta cieszy się niezwykłą popularnością we Francji i innych krajach. Jedna z części „Czy Zuza ma siurka?w bardzo ciekawy i zabawny sposób opisuje tematykę różnic anatomicznych. Główny bohater Maks próbuje dociec, czy nowo uczęszczająca do klasy dziewczynka Zuza ma siurka. Nie zachowuje się ona jak „zwyczajna” dziewczynka, a wspina się na drzewa, rysuje mamuty i świetnie gra w piłkę. Nie będę zdradzać zakończenia, bo zepsułabym czytelnikom świetną zabawę. Wydanie w naszych polskich realiach książki poruszającej w tak ciekawy sposób temat różnic anatomicznych to milowy krok naprzód.

Podczas kąpieli nie mówmy więc dziecku: „umyj się tam na dole”, ale używajmy słów, które w prawidłowy sposób określają intymne części ciała. Tak więc myje się łono, krocze, genitalia lub srom, a nie waginę. Jeżeli ciężko przychodzi Wam używanie tych słów (zarezerwowane dla środowiska medycznego) to wymyślijcie własne określenia, które będziecie stosować w domu.

Tutaj również warto zaakcentować dziecku, że genitalia winny być zadbane i czyste. Nie chodzi o jakąś nadmierną dbałość, ale o informację, że dziecko powinno dbać o ich zdrowie i higienę. A ponadto należałoby przekazać dziewczynkom wiedzę o prawidłowym podcieraniu się, aby nie przenosić bakterii kałowych z odbytu w okolice cewki moczowej i wejścia waginalnego.

Używając prawidłowych nazw ciała ułatwiamy dziecku komunikację z osobami dorosłymi w przypadku doznania jakiegoś urazu w okolicach intymnych. To samo dotyczy przechodzących infekcji, które zdecydowanie częściej mają miejsce u dziewczynek niż chłopców, co wynika ze specyficznej budowy ich narządów płciowych. Oczywiście, że mamy ręce, które mogą pokazać, gdzie nas boli, czy co nas swędzi, ale nie używając w sposób swobodny określeń na genitalia, np. podczas wykonywania codziennej higieny osobistej budujemy w dziecku poczucie, że ich płciowość nie jest w pełni akceptowalna.

Ewa Kostoń

Czytany 5063 razy